Pierwszych ruchów w slalomie uczyłem się w lipcu 2007 na rolkach roces lowrider, gdzie miałem zamontowane dosłownie ogryzki, w każdym razie w takie się zamieniły po kilkunastu jazdach. Jesienią 2007 zainwestowałem całe czterdzieści złotych w koła Kryptonics Splinter o średnicy 66mm i twardości 88A. Profil tego koła pozwala na stabilna jazdę, koło jest twarde, dość szybkie, łatwo się ślizga. Potem roces lowrider ustąpił miejsca crossmaxowi s-lab i szynie EA 237mm (wszystko salomona). Taka szyna pozwalała już na zamontowanie większych kół, ale nic nie mogłem dostać - poprostu nie jest łatwo z zakupem kół. Zostaje właściwie jedynie internet, bo w decathlonie kupować nie chciałem - tanie koła się szybko zniszczą i nie chodzi o to, że się zetrą, chodzi o to, że zrobią się z nich ogryzki, bo mieszanka jest słabsza i sie wykruszy. Poszukałem trochę i zainwestowałem 160 zeta w komplet pomarańczowych GYRO Slalom.
Chciałem zmienić koła conajmniej z kilku powodów: Kryptonicsy Splinter wcale jakieś zjechane nie były, po czterech miesiącach jazdy slalomu koła miały odpowiednio rozmiary: 55mm-58-58-55mm. Ubyło ich zatem wcale nie tak wiele (wyjściowa średnica to 66mm). Jakby nie było, średnica jest "agresywna". Problemem dla mnie było jednak co innego: Profil koła i jego twardość. Czasem jeżdźąc brakowało mi przyczepności, koło zbyt łatwo się uślizgiwało. Wynika to raczej z płaskiego profilu jak i z twardości koła. Dodatkowo niska wysokośc koła sprawiała, że przy większych wychyleniach zahaczałem już butem o asfalt (albo koło traciło przyczepność - to z kolei pewnie wina profilu). Myślę, że Kryptonics Splinter to nie był napewno dobry wybór do slalomu.
Następnie nadszedł dzień w którym odebrałem łożyska Rollerblade SG5 i klucz trójramienny (też RB) i przystąpiłem do wymiany kół. Huby w Kryptonicsach nie chciały łatwo wypuścić ze swojego uścisku łożysk. Pamiętam, że trochę się napracowałem wciskając je tam. Umieszczanie łożysk w hubach GYRO przychodzi z łatwością, wślizgują się i wydają takie przyjemne kliknięcie gdy są już na miejscu. Przydarzyły mi sie tylko dwa "ciaśniejsze" huby.
Koła przyszły w setupie 76-80-76-72 – jest to ustawienie określane jako full Hi-Lo Rocker i takie własnie mi się wymarzyło. Zamontowałem je wpierw do czerwonej płozy 237mm, ale ponieważ jestem walniętym estetą, to je odkręciłem i wkręciłem do czarnej 247mm. Stwierdziłem, że tak będzie ładniej wyglądać, a pozatym od momentu nabycia płozy 247mm miałem w planie sprawdzić czy czasem nie będzie ona dla mnie lepsza do slalomu. Mówi się, że 237mm to za mało dla nogi 42/43. Czarny z pomarańczowym ładnie się przezentował. Zobaczcie zresztą na filmie ...
Dwa dni później mogłem założyć rolki na nogi i pognałem na nich do pracy, może to był mój zły dzień, ale jechało mi się fatalnie. Nie tylko, że się potykałem przednim kółkiem o powierzchnie, to towarzyszyła mi mega niepewność i brak jakiegokolwiek wyczucia ruchu i kontroli nad rolkami. Czułem się jak początkujący, ledwo co do przodu jechałem nie mówiąć już o slalomie, bo nawet one foot nie umiałem zrobić. Nowe koła dają niezłą szybkośc w porównaniu z 58mm, znacznie lepsze trzymanie, choć właśnie to ono wydawało mi się takie nienaturalne, czułem się jak na nartach, świecący pomarańcz wystawał mi spod palców i ciągle przypominał mi swoim kolorem, że mam płozę 247 i wielkie koła. Naprawdę nie rozumiałem wtedy jak można jeżdzić slalom na kołach 80mm. Mam nadzieję, że to tylko przedwczesne wnioski, bo raz już zmieniałem koła i okreś adaptacyjny bardzo mnie wkurzał. Wtedy jednak zmiana średnicy nie była taka drastyczna.
Potem na błoniach chwilę jeżdziłem, ale znacznie lepiej nie było. Odstępy 80cm, które na moich małych kołach wydawały mi się całkiem normalne i zrozumiałe, na nowych ustawieniach wydają mi się nie do przekroczenia. I mówię tu o podstawowych (innych przecież nie umiem) figurach jak snake tyłem, czy crazy, volt, double crazy itp. Nie kontrolowałem rolki zupełnie. Jeżdziłem bez kubeczków i nonstop wjeżdzałem w kropki, przy double-crazy przodem miałem wrażenie, że podetnę sobie nogi i zaczepię tą kopiącą nogą o piętę tej pierwszej, przy oneconecrazy się najzwyczajniej wywalałem bo zaczepiałem przednim kołem jednej rolki o ostatnie koło drugiej rolki. Koszmar.
No i zapomniałbym chyba o najważniejszym, czego wogóle nie przewidziałem: Wysokośc koła i jego profil. Z tego powodu but crossmax zaczął wyginać mi się na boki i musiałem go mocniej zapiąć. Mimo mocniejszego zapięcia klamr dalej czuję jak załamuje mi się na zewnątrz/wewnątrz podczas jeżdzenia np. double-crazy. Wydaje mi się, że jak miałem mniejsze koła (ok. 60mm) to nie odczuwałem tego zjawiska tak bardzo. To co odczuwam teraz nazwałbym chybotaniem - mam nadzieję, że przejdzie, albo da się zniwelować lepszym dociągnięciem klamr.
Wrażenia z drugiego dnia jeżdzenia są już - na szczęście - lepsze. Nie jeżdziłem slalomu tylko jeździłem transporotowo i trochę więcej hamowałem. Tutaj pozytywne zaskoczenie, koła GYRO Slalom ślizgają się nieżle, pozwalają na wolniejszy, tak jakby kontrolowany ślizg. Na moich poprzednich 88A nie było trudno o ślizg, lecz tam łatwo wyciągnąc nogi przed siebie. Koła łatwo uciekały. W przypadku GYRO trzymanie jest lepsze, dlatego piszę, ze kontrola lepsza , ale to pewnie sprawa twardości. Na chodnikach i innych miejskich nierównościach spoko, aczkolwiek uważam, że to (dla mnie) miękkie koło za wiele wybiera i zbyt wiele amortyzuje (strata energii), powiedziałbym nawet, ze trochę nawet się zahacza o nierówności.
Pięciominutowa relacja z wymiany kół i szyny w formie clipu właśnie się konwertuje na www.vimeo.com/miko. Poznacie na niej również moja córkę Pati, która pomogła mi przy skręcaniu rolek
Reasumując: Okazuje się, że po dwóch/trzech dniach jeżdzenia jest już o niebo lepiej. Aby nie wygłaszać niesprawiedliwych i nie popartych długofalowym doświadczeniem opinii musze powiedzieć, że do kół GYRO Slalom nie mogę się ani trochę przyczepić. One natomiast dobrze przyczepiają się do asfaltu i uślizgują się Są bardzo w porządku, jedynie okres adaptacyjny był trudny dla mnie.